Czy są jeszcze jakieś granice w skateboardingu? Czy można jeszcze polecieć wyżej i dalej…? Czy na spotach można zrobić ?jeszcze lepsze triki i sekwy?? Czy progres kiedyś się skończy?
Tym artykułem chcielibyśmy dać wam powód do zastanowienia się nad tym, co jeszcze czeka nas w ?deskorolkowej przyszłości?, czym naprawdę jest przekraczanie deskorolkowych granic.
Później, gdy Stany Zjednoczone zaczęły nawiedzać fale upałów, ogłoszono stan klęski żywiołowej i mieszkańcy przedmieść zostali zmuszeni do spuszczania wody z basenów. Nie mogli już z uśmiechem na twarzach schładzać się w upalne dni, za to ich miejsce w basenach zastąpili młodzi ludzie z deskorolkami, którzy byli prekursorami jazdy w poolach.
Prawdziwą rewolucją było wybicie się ponad ścianę pool’a bez łapania deski, wykonane przez Alana ?Ollie? Gelfanda. Wydarzenie to dało zupełnie nowe możliwości rozwoju skateboardingu i to właśnie temu gościowi zawdzięczamy praktycznie każdy wykonywany przez nas obecnie trik….
Ollie na ulice przeniósł Rodney Mullen, którego to możliwości możecie oglądać na wielu skejtowych produkcjach. Rodney, jak każdy z was wie wykonuje triki, o których wielu z nas nawet się nie śniło. Można by wręcz powiedzieć, że wymyślił on więcej trików niż w ogóle można zrobić… Na jego przykładzie idealnie widać, że granic w zasadzie nie ma, że progres jest nieunikniony, że z każdym dniem w deskorolkowym świecie dzieje się coś nowego. Deskorolka codziennie jest inna, co nadaje jej niespotykany urok i nie pozwala na stagnację.
Tego typu przykłady, można by mnożyć bez końca, rozpoczynając od chyba najbardziej znanej i rozpoznawalnej deskorolkowej osobowości, jaką jest Tony Hawk, którego 900-tka na zawsze zapisała się już na kartach deskorolkowej historii. Przez Shawna Whita (który zapewne lada dzień wyląduje 1080-tkę, o ile już tego nie zrobił), który jakiejkolwiek deski się nie złapie osiąga wielkie sukcesy podczas większości światowej rangi zawodów. Podobnie Rayan Scheckler, który już jako 13 latek został PRO skaterem. Nie wspominając już o takich deskorolkowcach jak Chris Haslam i Deawon Song, którzy to na produkcji Almost ?Cheese and Crackers? pokazują na minirampie takie rzeczy, że wielu z was mogłoby się zastanawiać czy to nie fotomontaż .
Ostatnio głośno było również o dobrze znanym wam wszystkim Andrew Reynold’sie, którego to zdjęcie jako jedno z nielicznych w historii magazynu ?Thrasher? ukazało się na okładce bez żadnych napisów, ceny, zapowiedzi tego, co jest w danym numerze. Dlaczego? , tak moi drodzy potężny bs. flip (patrz foto poniżej) na miejscówce, o której "zaliczeniu" marzy nie jeden pro…Lekarze, którzy oglądnęli ten trick, po odpowiednich analizach stwierdzili że jest to niemalże fizycznie niemożliwe i generalnie odradzali powtarzanie takich wyczynów…:)
Pisząc o granicach na pewno nie można pominąć osoby Danny’ego Way’a, który przeskakując Mur Chiński, wyznaczył nową jakość w konkurencji Big Air na deskorolce. Może się to podobać lub nie, ale jedno jest pewne, że od niedawna głośno jest o zawodach w tej konkurencji, gdzie na zaprojektowanej przez Danny’ego olbrzymiej rampie zawodnicy szybują po
A ostatnio z kolei samego siebie przechodzi Bob Burnquist, szok (patrz tytułowa fotka)…
To gdzie w ogóle jest ta granica….?
Moim zdaniem, każdy z nas codziennie przełamuje granice. W zasadzie każdy nowy trick to pokonanie jakiejś mini bariery – "ziarnko do ziarnka, uzbiera się miarka", jak mówi stare przysłowie. Dla kogoś bs. tailslide może być rozgrzewką na miejscówce a dla kogoś innego jest celem na następny miesiąc:) Jedni uczą się jakiegoś flipa w 1 godzinę, innym zajmuje to znacznie więcej czasu?Postarajcie się na to wszystko spojrzeć z tej właśnie perspektywy, a nie namiętnie i bezmyślnie być zapatrzonym w głównie amerykańskie sv. Tam są inne trochę inne realia…
Ważne jest by pokonywać własne bariery i ciągle się rozwijać, zachowując przy tym jedną i chyba najważniejszą zasadę: ?Musi nam to sprawiać przyjemność?. Trzeba też znać własne możliwości i uważać by ich nie przecenić. Uwierzcie mi, że spora część z tych gości, którzy tak napie… mają w sobie tyle żelastwa po zaliczonych kontuzjach, że z pewnością będą jeszcze kiedyś na to narzekać. Wciąż jeżdżą bo mają hajs z deskorolki, leczą się u najlepszych chirurgów i mają własnych terapeutów, rehabilitantów, masażystów i innych lekarzy…Dlatego nic na siłę, a wszystko przyjdzie z czasem. Po prostu róbcie swoje…
..do zobaczenia na desce…
Comments are closed.