Lekka atletyka, gimnastyka, badminton, piłka nożna…i skateboarding. Regulamin, rygorystyczne przepisy, sędziowie, federacje, komitety organizacyjne?i skateboarding. Wielka pompa, wszechobecne reklamy, miliony telewidzów, niewyobrażalne pieniądze?i skateboarding? Już całkiem nie długo, bo najprawdopodobniej w 2012 roku na Olimpiadzie w Londynie to wszystko może ?spaść? na deskorolkę. Ciekaw jestem, co Wy o tym sądzicie? Czy jest to nobilitacja dla skateboardingu, czy też przysłowiowy ?kot w worku??
Jak zapewne wiecie, albo przynajmniej obiło wam się o uszy, już za niecałe pięć lat jazda na deskorolce najprawdopodobniej zagości w zacnym kręgu dyscyplin olimpijskich. Gospodarze mających się odbyć w Londynie Igrzysk Olimpijskich bardzo się z tego faktu cieszą, gdyż uatrakcyjni to całe widowisko i przyciągnie jeszcze więcej widzów. Poza tym wprowadzenie nowej dyscypliny podnosi prestiż miejsca, w którym się to odbędzie.
Władze MKOL są bardzo zainteresowane całym tym projektem z prostej przyczyny, a mianowicie przyciągnie to nową bardzo liczną kategorię widzów ? młodych, interesujących się sportami ekstremalnymi i dotychczas nie wykazujących większego zainteresowania olimpijską batalią. Ten postulat ?odmłodzenia? dyscyplin olimpijskich, “sprawdził” się w wypadku snowboardingu, który na Igrzyskach Olimpijskich gości od 1998 (Nagano), dlatego naturalną koleją rzeczy i uzupełnieniem tego procesu jest właśnie skateboarding. Nawet jeśli rok 2012 nie wypali (w co osobiście wątpię), to deskorolka na olimpiadzie zagości najpóźniej cztery lata później.
To dzięki temu Panu, baronowi Pierre de Cubertin, idea nowożytnych Igrzysk Olimpijskich w 1896 weszła w życie.
Nie wiem czy orientujecie się, jakie wymagania muszą spełniać dyscypliny ubiegające się o miano olimpijskich? Jednym z najważniejszych jest to, że taki sport musi być uprawiany co najmniej w 75 krajach na 4 kontynentach (w wypadku mężczyzn), oraz w co najmniej 40 krajach na 3 kontynentach (w wypadku kobiet). Poza tym sporty te muszą stosować się do Kodeksu Międzynarodowego Ruchu Antydopingowego, być uznane na arenie międzynarodowej (w sensie ilościowym i geograficznym), i muszą być przyjęte najpóźniej siedem lat przed daną olimpiadą, ale ostateczny głos ma zawsze MKOL?.
Co więcej w przypadku skateboardingu, nie ma tak na prawdę jednego, wspólnego i nadrzędnego organu, który koordynuje deskorolkowy ruch na całym świecie. Powoduje to małe zamieszanie, i skateboarding, by wejść na ?olimpijskie salony?, musi otrzymać coś w rodzaju akredytacji związku, federacji, unii etc. akceptowanej przez MKOL. ISF (International Skateboard Federation) takiej akredytacji nie otrzymało, i jazda na deskorolce wprowadzona zostanie poprzez UCI (International Cyclist Union), czyli przez związek rowerowy?Jakby na to nie patrzyć to deskorolka też ma kółka?:)
?Rowerzyści?, którzy też są z tego zadowoleni (bo otrzymają na to odpowiednie środki), twierdzą że pod każdym względem są przygotowani do inauguracji skateboardingu na olimpiadzie, i jedynie czekają na zielone światło ?z góry?(tj. MKOL’u). Prawda jest taka, że deskorolka w najbliższym czasie będzie sportem olimpijskim, i odnośnie tej kwestii ?klamka zapadła?. Pytanie, na tym etapie przygotowań dotyczy jedynie konkretnej daty tego wydarzenia.
Wizualizacja obok przedstawia planowany kompleks londyńskich obiektów olimpijskich na Igrzyska w 2012 roku. Najprawdopodobniej też zobaczymy tam deskorolkowców walczących o olimpijskie laury.
A jak do tego wszystkiego mają ustosunkować się sami deskorolkowcy, którzy de facto zostaną postawieni przed faktem dokonanym? Jak w każdym wypadku są dwie strony medalu, tak i w tej kwestii nie da się jednoznacznie opowiedzieć na tak/nie.
Z jednej strony, włączenie skateboardingu do panteonu sportów olimpijskich, jest pewnego rodzaju nobilitacją, podkreśleniem jego znaczenia i popularności na arenie międzynarodowej. Co więcej dzięki temu może wreszcie pożegnamy się z marginalizacją całej naszej kultury i przypisywaniem jej dziwnych i nieprawdziwych stereotypów, itp.. Skaterzy wreszcie pokażą że są takim samymi ludźmi jak inni, a jedynym co ich odróżnia jest pasja i oddanie się przyjemności jazdy na deskorolce.
Poza tym pozwoli to na dalszy, bardziej dynamiczny wzrost poziomu jazdy (więcej skateparków, skateplaz, zawodów?). Natomiast wymogi MKOL wymuszą stworzenie jednej organizacji kierującej całym ruchem deskorolkowym na świecie, co ułatwi min. załatwianie spraw związanych z organizacją cyklu międzynarodowych zawodów, spraw finansowych (np. dotacje, fundusze itp.), prawnych. Dzięki temu zabiegowi skaterzy będą mogli reprezentować sami siebie, decydować o własnym losie, a nie być wyręczanym przez…no właśnie np. rowerzystów… Będzie także więcej pieniędzy na promocję i rozwój skateboardingu, a firmy ze skate branży już pewnie zacierają ręce, gdyż zapewne spowoduje to wzrost ich sprzedaży. Powstaną też kluby, fankluby, będą testy i treningi nadzorowane przez przedstawicieli MKOL.?.hmmm nie wiem jak was, ale mnie to wszystko do końcanie przekonuje i pomysł stworzenia olimpijskiej deskorolki nie przypadł mi za bardzo do gustu, z wielu powodów, nie tylko dlatego że nie lubię nazywać skateboardingu sportem, choć definicje wskazują że ma z nim wiele wspólnego?
Przede wszystkim Igrzyska Olimpijskie, to w zamyśle szlachetna idea, którą cechuje równowaga rozwoju psychicznego i fizycznego, zatarcie wszelkich dzielących ludzi granic, przyjaźń i pokój pomiędzy narodami, zdrowa, sportowa rywalizacja będąca alternatywą dla bezsensownych i tragicznych w skutkach wojen. Jednym z najważniejszych założeń było to, że miały one mieć nie komercyjny charakter, a pośród olimpijczyków (pierwotnie tylko mężczyzn) nie mogli znajdować się profesjonaliści. Dlatego też w tej pierwotnej wersji, skateboarding bez większych przeszkód mógłby poniekąd znaleźć w olimpiadzie swojego sprzymierzeńca.
Współcześnie jednak, nie wiele z tych postulatów rzeczywiście funkcjonuje. Jak nie trudno zauważyć olimpiady to jeden wielki komercyjny show, przepełniony niezrozumiałą dla wszystkich, ale wielbioną symboliką, emitowany na całej kuli ziemskiej i przyciągający miliony spragnionych wrażeń widzów. Olimpijczyków można porównać do gladiatorów, a widownię do głodnych chleba i igrzysk Rzymian. Nie ma tam już miejsca na skrupuły i jakieś moralne bariery. Bez profesjonalistów widowisko byłoby marne, a wydarzenia o takim zasięgu i z takim rozmachem nie da się zorganizować bez ogromnych nakładów finansowych (tj. sponsorów i mass mediów).
Sytuacja wygląda tak, że sportowiec w całym tym zamieszaniu jest tylko trybikiem ogromnej maszyny, której jedynym celem jest miejsce na podium, najlepiej to najwyższe (klasyfikacje medalowe tylko to napędzają). Bardzo często sportowcy własnym zdrowiem przypłacają próby sprostania oczekiwaniom, trenerów, działaczy i sponsorów. Dochodzi do uprzedmiotowienia ich osoby, modyfikowanej pod względem fizycznym i psychicznym w taki sposób by przynosiła jak najlepsze rezultaty. Dehumanizacja w sporcie olimpijskim już kilka razy kończyła się nawet śmiercią. Rywalizacja w duchu przyjaźni i zgodnie z zasadami ?fair play? może odbywa się na stadionie (choć też nie zawsze), ale mordercze treningi, których się przecież nie pokazuje, oraz stosowanie różnych nielegalnych form dopingu, nie wiele mają z tym wszystkim wspólnego…
Już niedługo również skateboarding będzie miał swój olimpijski symbol. Ciekaw jestem jak on będzie wyglądał…
Inną sprawą, która moim zdaniem będzie sporym problemem w przypadku skateboardingu jest kwestia oceniania rywalizacji. Co prawda deskorolkowcy mają już spore doświadczenie w sędziowaniu i organizacji przeróżnych imprez, zawodów, jamów itp., ale póki co to nie wyobrażam sobie wejścia w sztywne kanony i reguły takie jak np. w pływaniu synchronicznym, lekkiej atletyce itd.. W jeździe na deskorolce liczy się przede wszystkim kreatywność i styl, które są ciężkim przedmiotem do oceny, a o ich unifikacji nawet nie chcę myśleć?
Dla mnie osobiście skateboarding jest czymś bardzo osobistym, co trudno opisać, a na pewno nie da się kupić. Jak wielu z was najmilej wspominam te czasy, w których byłem małolatem z wiecznym deficytem pieniędzy na deski i buty, bo reszta tak naprawdę się nie liczyła. Jeździło się wtedy codziennie, u siebie na podwórku, lub na jakiejś innej miejscówce, która była jednocześnie miejscem spotkań. Relaks, relaks i jeszcze raz relaks. Fajnie że nie wszystko zawsze dopięte jest na ostatni guzik, że nie mamy prezydenta deskorolki, jakiś związków, klubów itd. a i tak potrafimy się całkiem nieźle zorganizować i jak trzeba to zmobilizować. Dobrze że nie każdy wymiata jak Ryan Sheckler i ma styl jak Rob Welsh, bo wtedy byłoby nudno i nieciekawie. Deskorolkę tworzą ludzie, skateboarding to Ty i twoja deskorolka, nie ważne jak jeździsz, ważne jaki masz do tego stosunek. To wszystko tworzy taką niewidzialną, magiczną otoczkę. Dlatego nie chciałbym by nasza kultura zaczęła być wysprzedawana na masową skale (chociaż to i tak już się dzieje), żeby zarabiali na niej ludzie, którzy nie mają z nią wiele wspólnego. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie że olimpiady nie są miejscem gdzie ludzie się relaksują, przybijają sobie piątki i wymieniają poglądy na wszystkie tematy świata, śmiejąc się i po prostu dobrze bawiąc. Tam najzwyczajniej nie ma na to miejsca i szczerze mówiąc wcale mnie to nie dziwi?
Po zdobyciu złotego medalu w Turynie w snowboardowej konkurencji halfpipe, tym razem Shaun White będzie miał okazję sięgnąć po złoto jeżdząc na deskorolce.
Nie chciałbym by deskorolka skupiła się jedynie na biciu rekordów, codziennym treningu, ślepemu podporządkowaniu się regulaminowi, trenerowi i upodobniła do reszty sportów. Wierzę jednak w to, że profesjonalni deskorolkowcy, którym przyjdzie rywalizować ze sobą na olimpijskich skateparkach i rampach wyczują tę delikatną granicę pomiędzy zarabianiem pieniędzy, karierą a czystą zabawą i nie pozwolą na to by ta pierwsza część przysłoniła im oczy.
PS. No i chyba już wiem jak będzie wyglądała klasyfikacja medalowa i które państwo będzie miało na swoim koncie najwięcej złotych medali ?
Comments are closed.