Tym razem do akcji "Redaguj z Nami" dołączył nie kto inny jak Jakub Chęćka, czyli tegoroczny finalista ES Game of S.K.A.T.E. Tak się złożyło że Kuba wcale nie pisał z myślą o tej akcji, tylko wysłał nam tekst, który relacjonuje jego pobyt w Paryżu na europejskich finałach ES Game. Na dodatek Kuba zrobił trochę fotek i w ten oto sposób powstała ciekawa fotorelacja w formie pamiętnika z podróży. Nam się spodobało i mamy nadzieję że i Wam przypadnie do gustu opowieść o tej imprezie oczami jednego z uczestników.
Dzień 1, 4 września
Wstaje rano, zaczynam się pakować, oglądam skate video z miejscówkami z Paryża. W sumie to nadal nie wierzę że lecę do tego miasta. O 13 wyruszam z domu (Łódź) do Warszawy na lotnisko. Cały czas mam przed oczami Le Dome i Bercy i tą miejscówkę z falami. Na lotnisku jestem wcześniej na 3 godziny przed odlotem więc nie ma stresu. Samolot startuje z chwilowym opóźnieniem, lot trwa 2 godziny 20 minut. Jestem o 20:20 na lotnisku we Francji w Beauvais, 60 km od Paryża wiec trzeba dojechać autobusem. Wszystko dobrze zorganizowane wiec nie ma żadnych problemów. W Paryżu wysiadam z autobusu, od razu widzę pierwszy spot, marmurowe murki pod górę, gap i kilka schodków. Chodniki wszędzie równe, po prostu mistrz! Jadę do hotelu taksówką,bo jest już dość późno. W hotelu Citadines zostawiam rzeczy i idę do restauracji Indiana spotkać się z resztą chłopaków. Restauracja jest z kilometr od hotelu, w sumie od razu po wyjściu widzę marmurowe fontanny i mnóstwo murków. W samej restauracji poznaję wszystkich zawodników. Ludzie strasznie mili, skejtowa atmosfera cały czas. Każdy jest zajarany dniem jutrzejszym. Po powrocie do hotelu idziemy od razu spać. Pokoje mamy dwuosobowe a ja mieszkam z gościem z Hiszpanii.
Dzień 2, 5 września Wstaje rano, jem śniadanie – płatki z mlekiem i mnóstwo słodkich bułek. ; ) Idziemy trochę pojeździć na miejscówce niedaleko hotelu – duży plac z trzema schodkami, wszyscy grają ze sobą w skate’a. Jazda na fontannach o tej godzinie jest niemożliwa ze względu na wodę, jednak po północy ją wyłączają i spot jest skejtowalny. Wracamy do hotelu, w przerwie obiad. O 13:30 przychodzi po nas Cedric (jeden z głównych organizatorów, drugi to Steven, obydwoje bardzo O.K., bardzo dobrze wszystko ogarnianiają). Idziemy do metra i jedziemy prawie pod miejsce finałów Es Game of S.K.A.T.E. Wysiadamy z metra, i znów pojawiają się przed nami kolejne miejscówki. Nie możemy przejść kolo nich tak obojętnie. Trzy partie schodów po 5 czy tam 6 i przy każdej poręcz. Mistrz! Wchodzę na górę żeby zobaczyć najazd, który okazuje się być idealnym betonikiem. Koło schodów są drewniane murki na płaskim, jakby trybuny. Strasznie śliskie i o rożnych wysokości. Jeździmy, nagrywamy i ruszamy dalej prosto do miejsca w którym rozegrane zostaną finały. Są to dwie duże hale, nie jestem pewien co to jest za miejsce ale wygląda trochę jak muzeum albo coś w tym stylu. Nawierzchnia to ponownie idealny betonik, trochę śliska, ale daje radę. Sufit bardzo wysoki a na ścianach znajdują się wystawy prac różnych artystów. Zaczyna się rozgrzewka i zajawa podkręca się na maxa. Wszystko wszystkim siedzi. Dookoła mnóstwo ludzi. Es Game of S.K.A.T.E właśnie się zaczyna. Losowanie par polega na tym, że każdy z uczestników wybiera dwie kartki z kapelusza, losując innym przeciwnika. Mnie trafia się Francesco Marconato z Włoch. Bardzo dobry skater z fajnym stylem. Pojedynek trwa z 10 minut i ostatecznie Francesco przechodzi dalej wygrywając 4 do 5. Bez spiny z powodu przegranej, mam tak wiele frajdy podczas tej gry, SAMA ZABAWA! : ) O to właśnie chodzi w deskorolce prawda? Po kilku godzinach gier okazuje się że Francesco ląduje na drugiej pozycji, pierwszy jest Sewa Kroetkov a trzeci Jakub Sindelar. Po zawodach w miejscu gry jeździmy na flatowej rurce ze światowym teamem eS! Później idziemy coś zjeść, zaliczając jeszcze o poprzednio spotkane schodki i drewniane murki i wracamy do hotelu trochę się ogarnąć. Jest już po północy więc fontanny przed hotelem są już suche, jeździmy do 4 w nocy. Jestem w szoku, że o tej 4 w nocy nikt się nas nie czepia, żaden drech czy bej. Miasto tętni życiem. Zajawa na maxa;D. Później uderzamy do hotelu, niektórzy mają lot rano, inni później, ale mnie na szczęście trafił się lot powrotny o godzinie 20:55.
dzień 3, 6 września Pobudka rano około 8.00. Trochę niewyspani po nocnej jeździe idziemy po trochę kofeiny, na szczęście hotel ma dobry automat z darmową kawa : ). Po śniadaniu pakujemy się i z torbami idziemy na deskę. Z pokoi wylogowujemy się przed 11.00. Ruszamy na miejscówę z tymi kolorowymi falami i okrągłymi manual padami. Mistrz! Jeździmy około dwóch godzin, nagrywamy trochę i następnie ruszamy w rejony wieży Eiffla porobić zdjęcia i na pokaz teamu eS na Le Dome. Triki sypią się mega dobre: trójki, hardy, nollie heele, bs flipy, wszystko prawie w pierwszych próbach. Jeżdżę chwilę na flacie, potem krótkie pożegnanie z chłopakami, wymieniamy maile i do domu. Muszę iść na autobus, żeby dojechać na lotnisko, na szczęście w metrze spotykam miłych ludzi, którzy akurat wysiadają na przystanku przy autobusie i trafiam bez problemu. W sumie to dość duży fart bo jestem tylko 15 minut przed odjazdem autobusu. Następnie na lotnisko, samolot i do domu… Wyjazd był naprawdę udany, wręcz mistrzowski w 100%. Szkoda, że tak krótko trwał. Paryż jest strasznie fajny, wszędzie da się dojechać na desce, na każdej ulicy jakaś miejscówka, mnóstwo marmuru, ludzie pomocni, mnóstwo skejtów, wszystko O.K.. No to by było na tyle, chcę jeszcze raz podziękować firmie eS i Cool Teamowi za możliwość pojechania do Paryża. No to tyle : ) yo!
Poniżej mini galeria zdjęć Kuby Chęćki;
Do Kuby wędrują oczywiście gadżety od skateboard.pl i firmy ES Footwear. Gratulacje!
Comments are closed.