“Gdzie jest skatepark?” to motyw przewodni Dnia Deski i pytanie jakie mieliśmy do władz Miasta Krakowa, które zdeklarowały pomoc w rozwiązaniu problemu miejsc do jazdy w KRK. Oczywiście taki problem ma 99% miast w Polsce, i zapewne 99% władz przed wyborami deklarowało pomoc młodym, którzy już tacy młodzi nie są i dowodzik mają (czytaj są potencjalnym elektoratem). Pan Prezydent konkretnie rzecz ujmując poparł starania krakowskiego środowiska w dążeniu do budowy skateplazy, krytego skateparku i festiwalu z deskorolką w rolach głównych. Pamiętam imprezę w Forum Skate Pool, kiedy spocony i brudny miałem okazję porozmawiać o tym z Panem Prezydentem Majchrowskim co uwieczniły nawet kamery. Była to dla mnie wątpliwa przyjemność, bo nie wiem co on sobie pomyślał tak na prawdę, ale czego się nie robi dla idei.
No i właśnie, gdzie jest skatepark? Wybory minęły po myśli naszego "guru", który miał poprowadzić nas z tematem do przodu, bo co to znaczy że on nas poparł? Choćbyśmy przedstawili najlepszy na świecie plan, to bez życzliwości i zaangażowania pewnych ludzi we władzach oraz kasy rzecz jasna, żadnego skateparku nie będzie. W moim mniemaniu takie poparcie jest równoznacze z tym, że tacy ludzie się znajdują, kasa się znajduje i zaczynamy działać. A tutaj co? Cisza przez duże “C”. Przypominacie sobie takie sytuacje? Jak nie to zapytajcie się rodziców, co oznacza termin kiełbasa przedwyborcza.
Odpowiedź na pytanie “gdzie jest skatepark” jest jedna – w dupie drogi czytelniku, zwłaszcza ten kryty.
Abstrahując od tego, że z manifestem troszkę się 21 czerwca spóźniliśmy, ponieważ urzędnicu pracują do 15.30 a my przyjechaliśmy godzinę później, to cała akcja miała charakter bardziej happeningowy. Chodziło o to, żeby zasygnalizować temat społeczeństwu, oraz przyciągnąć media, bo przecież nic nie “kręci” obiektywów tak jak oszukane dziecko. My z taką zgrają oszukanych dzieciaków, które nie do końca wiedziały co się dzieje (ale i tak były na maksa zajarane) przyjechaliśmy pod magistrat licząc na to, że ktoś do nas wyjdzie i odpowie na to nieszczęśliwe pytanie “gdzie jest skatepark”. Nikt nie wyszedł, my chwile jeszcze skandowaliśmy, zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie, pełna kulturka i ruszyliśmy dalej.
Puentowanie tego całego zajścia chyba nie ma sensu, bo każdy wie jak jest. Niestety ale nasuwa mi się taka konkluzja, że dopuki nie stanie się jakaś tragedia na deskorolce, związana z przeludnieniem jedynego sensownego (i legalnego) miejsca do jazdy w Krakowie, czyli Parku Jordana to tego tematu dalej na wokandzie nie będzie. Natomiast jak wjedzie prokurator, który musi znaleźć winnych i zacznie się pytać dlaczego nikt nie pilnował obiektu, dlaczego było na nim tyle osób, dlaczego jest w takim stanie (nawierzchnia) itd. to wtedy temat ruszy do przodu. Oczywiście jest to ekstremalny przykład, do którego oby nigdy nie doszło.
No i tak to właśnie wygląda, znowu nas “oszukaly” ale to bardziej oszukani są Ci, którzy uwierzyli w takie przedwyborcze gadanie, niż Ci którzy trzeźwo stąpają po ziemi. Z drugiej strony, żeby czasem coś zrobić, to przede wszystkim trzeba uwierzyć, no i tu się koło zamyka. Kto ma władzę ten ma skatepark, hehe.
txt: Wiktor Stasica
Comments are closed.