W zeszły weekend został rozegrany w Mediolanie europejski finał eS Game of Skate. Dziewiętnastu finalistów z poszczególnych krajów zmierzyło się ze sobą by wyłonić spośród siebie reprezentanta Europy, który pojedzie na finał finałów w USA. Polskę reprezentował szalony “flip master” z Ełku Łukasz Kwiatkowski. Tak się szczęśliwie złożyło, że miałem możliwość pojechać z Łukaszem na te zawody i przyjrzeć się temu wszystkiemu z bliska, a było co oglądać…
Organizatorzy całej imprezy (Sole Technology), zasugerowali, żeby wszyscy zawodnicy przybyli do hotelu dzień przed zawodami, tj. w sobotę 25VIII, żeby się poznać, zintegrować itp. Nasz samolot przyleciał dosyć późno, dlatego jak już dotarliśmy, to część ekipy stołowała się w lokalnej pizzerii, w której znaleźliśmy się tak szybko jak tylko można było. Późnym wieczorem wszyscy chillowaliśmy pod hotelem, niezbyt długo bo wiadomo że następnego dnia trzeba było mieć siły…
W Niedzielę z samego rana wyruszyliśmy z Łukaszem a.k.a. “Korzeniem” pozwiedzać miasto, bo jeździć w 40 stopniowym upale nie było sensu. W Mediolanie jest co zwiedzać, więc też było git. Wróciliśmy ok 14.00 i okazało się że wcześniejsze spotkanie zaplanowane na 15.00 zostało przełożone godzinę wcześniej, zatem po szybkim prysznicu, chwilę później jechaliśmy już na miejsce zawodów – zadaszoną i marmurową miejscóweczkę. Tam przez ponad godzinkę chłopaki rozgrzewali się dosłownie do czerwoności, bo upał był niemiłosierny. Organizatorzy zadbali o to by przez cały czas zawodów były schłodzone napoje (najpierw bezalkoholowe, a później niskoprocentowe) bo bez tego raczej ani rusz…Już wtedy można było zobaczyć kto ma największe szanse na zwycięstwo, bo pomimo tego że poziom był bardzo wysoki i takie triki jak noolie bigspin heelflip, czy przeróżne double flipy na obydwie nogi były na porządku dziennym, to dwóch gości “przestraszyło” nieco konkurencję. Mowa tu oczywiście o Aleksie Mizurovie i nieco mniej znanym, ale równie utalentowanym skejciku z Holandii – Sewa Kroetkov. Alex to jak wiadomo zeszłoroczny zwycięzca całej edycji, po pamiętnym pojedynku z Chrisem Colem, także jak się nie trudno domyślić gość miażdżył…
Ok godziny 16.30 zaczęły się finały. Najpierw wylosowano duety, oraz jeden tercet, w którym znalazł się też Łukasz. Jak wiadomo gra w trójkę może mieć swoje plusy, ale też minusy, bo z jednej strony Twojego przeciwnika punktują dwie osoby, przez co szybciej może on wypaść z gry, ale tak samo szybko można z niej odpaść jeśli nie powtórzy się zadanych trików. No i ta wersja niestety przydarzyła się Łukaszowi, który zmierzył się z Hiszpanem Rafaelo (niestety nie zapisałem jego nazwiska…) i Albertem Nybergiem ze Szwecji. Korzeniowi po prostu zabrakło silnych nerwów i doświadczenia w zawodach. Nie zmienia to faktu, że “odwalił kawał dobrej roboty” i piąteczka dla niego, mam nadzieję że w przyszłym roku będzie lepiej…Poza wyżej wspomnianymi skejcikami, duże wrażenie zrobili na wszystkich min. Severin von Ow z Szwajcarii i Czech Tomas Svoboda.
Jak można było przewidzieć, w finale znaleźli się Sewa i Alex. Po wyrównanej walce, zwycięzcą okazał się ten drugi. Zdaniem wielu spośród uczestników i obserwatorów, reprezentant Holandii prezentował taki sam poziom, jednak było widać, że “zjadły” go nerwy i nie poradził sobie z tremą (chłopak ma dopiero 16 lat!!!), co nie zmienia faktu, że finał spełnił oczekiwania widzów i trzymał w napięciu do samego końca (Sewa powtarzał min takie triki jak double tre itp…).
Po zakończeniu całej imprezy wszyscy przenieśli się na znany, okrągły manual pad zaraz obok miejsca zawodów, gdzie posypało się sporo konkretnych numerów, jak np. hardflip nose manual shovit out, lub noolie heelflip nose manual nolie flip out w wykonaniu wspomnianego Holendra. Warto wspomnieć, że Łukasz też całkiem nieźle sobie tam radził i w jednej z pierwszych prób zrobił np. double kickflip manual. Ok godziny 20 wszyscy byli już w hotelu, a godzinę później wyruszyliśmy “na miasto”. Najpierw wszyscy wbiliśmy się do małej knajpki na piwko i zakąski (ciekawe jest to że tam do piwa podawali wędliny i sery, a nie jak u nas orzeszki lub chipsy), a później do turbo klimatycznej włoskiej restauracji, gdzie wszyscy jedli przy jednym stole, nabierając makarony na 1001 sposobów ze wspólnych półmisków. Wtedy można było odczuć najbardziej mi bliski skejtowy klimat, gdzie wszyscy pomimo łamanej angielszczyzny zajebiście się dogadują i wspólnie bawią, bez względu na wiek i umiejętności…
Jednym z przełomowych momentów wspólnej kolacji było pojawienie się na stole wina. Wtedy pałeczkę przejął reprezentant Polski – Lukas i rozpoczął zawody w piciu wina ze szklanki “na raz”. Jego tempo wytrzymał tylko Grek Tomas Koloysis, który szybko zapomniał o skręconej wcześnie kostce:)… Wszyscy pooklejani naklejkami (też jedna z konkurencji, którą tym razem zaproponował Portugalczyk Helder Lima) wróciliśmy do hotelu, gdzie jak noc wcześniej rozpoczęła się biesiada przed głównym wejściem. Każdy wypił, więc zaczęły się obściskiwania, wymiana adresów mailowych, zapraszania do swoich rodzinnych stron itp.:), jednym słowem integracyjny melanżyk pełną parą. Zupełnie obiektywnie mogę stwierdzić, że w kategorii melanż wygrał Łukasz Kwiatkowski, a zaraz za nim uplasował się Grek Koloysis. Dodam że Łukasz wygrał, gdyż ja ze względu na obowiązki nie mogłem w pełni brać udziału w tych zawodach;)…Następnego dnia lekko wczorajsi, zwlekliśmy się z łóżek i uderzyliśmy na lotnisko. Teraz czekamy na finały w San Diego.
Mistrzowskim posunięciem organizatorów było zebranie wszystkich startujących w jednym hotelu oraz wspólne wyjścia na posiłki. Poza ułatwieniami czysto organizacyjnymi, spowodowało to, że całe zawody nie miały charakteru zaciętej rywalizacji, ale bardziej luźny, piknikowy i kameralny charakter. Na samych zawodach nie było wielu widzów, raczej sami zainteresowani. W zasadzie każdy z organizatorów, sędziów itd. był skateboarderem, a jak wiadomo skejcik skejcika najlepiej rozumie, to dzięki temu cała impreza wyszła naprawdę rewelacyjnie…kawał dobrej roboty. Wypada też podziękować dystrybutorowi eS’a na Polskę – firmie Cool Sport z Krakowa, dzięki której mogliśmy się znaleźć w Mediolanie i zajebiście spędzić weekend. Piąteczka.
Poniżej w kolejności: od przyjazdu do wyjazdu, zamieszczam fotostory. Dodam tylko, że jedną zajawek Łukasza było robienie sobie dosyć oryginalnych (czasem ekstremalnych) fotek zwanych “zgonami”…
Łukasz i Wiktor na pokładzie…
Korzeń zaczyna świrować – lotnisko w Monachium…
Korzeń przechodzi samego siebie – katedra w Mediolanie
Łukasz nie mógł przejść obojętnie obok biby w środku miasta…
No i ja (Wiktor) też nie mogłem przejść obojętnie obok takiego dzieła sztuki…;)
Miejscóweczka, gdzie rozgrywane były finały…
Oli Buergin (team menager Es, Etnies, Emerica w Europie) losuje pary.
No i jedna trójka, w której znalazł się też nasz reprezentant – Lukas from Poland.
Korzeń załamany przegraną;)….
Alex Mizurov po raz pierwszy…
Super technik Severin von Ow z Szwajcarii
Młoda węgierska krew – Mark Bachman
Łukasz w przerwie się ocknął i pokazał kilka flipów…
3,2,1,0 start – finał Sewa vs. Alex
Sewa Kruetbor dosłownie rozbrajał techniką i precyzją – poniżej stylowa nóżka…
Sewa po raz kolejny…
Alex Mizurov(1 miejsce) i Sewa Kruetbor (2 miejsce) – zdecydowanie prezentowali wyższy poziom od reszty…
100% zaangażowania w sprawy deskorolkowe – piątka dla organizatorów (na zdjęciu David z Włoch)
Ekipa z Łotwy…
Reprezentant Norwegii – Eirik Svensen
Albert Nyberg ze Szwecji – jeden z przeciwników Łukasza…
Czesko – Słowacka ekipa zawsze na rapie…
Połączone siły z Dani, Słoweni i Hiszpani.
Akim Cherif z Francji (po lewej) – zawsze uśmiechnięty i wyluzowany
Korzeń po raz kolejny na pożegnanie z Mediolanem…heh:)
Comments are closed.