Zagadnienie ‘skate tattoo’ ostatnimi czasy w naszych rodzimych mediach „skate" zdobyło dość dużą popularność. Do napisania tego tekstu skłoniła mnie opowieść o tejże zajawce napisana przez Krzyśka Jurkowskiego, a wydrukowana w ostatnim numerze magazynu Info. Bynajmniej nie zamierzam wam jednak opowiadać o tym jak ja postrzegam sztukę tatuażu, bo to, co na ten temat myśli Krzysiek bardzo zbiega się z moimi poglądami. Chciałbym raczej zagłębić się w niego od strony „technicznej”, posuwając się nawet do udzielenia kilku rad tym, którzy właśnie zamierzają ozdobić lub niestety oszpecić się swoim pierwszym tattoo… Ponieważ sytuacja za oknem nie jest zbyt optymistyczna, szczególnie dla tych, którzy nie posiadają krytego skateparku. Wielu z nasz szuka nowych wyzwań lub sposobów na zabicie nudy, czy po prostu ma teraz szansę nadrobić jakieś zaległości. Jeżeli kiedykolwiek myśleliście o tym żeby zrobić sobie jakiś tatuaż, to właśnie zima jest idealnym na to czasem. Po pierwsze dla tego, że „po tatuażu” zazwyczaj dwa dni (oczywiście „ustawowo”, bo samemu zdarzało mi się iść na deskę zaraz po małej sesyjce) powinno się odpocząć i teraz nie będzie już wymówki, że się nie dziaram, bo deskę będę musiał odpuścić. Po drugie, bo mniej się opalamy (heh), przez co łatwiej będzie wam znieść okres gojenia. W zasadzie można by jeszcze podać kilka przykładów, ale dojdziemy do nich później.
Wszystkich ludzi, którzy mają jakąś pasję, uważam za tą „lepszą część społeczeństwa”. Sam jestem zwolennikiem bardziej przemyślanych tematów, ponieważ dla większości (mam nadzieję) czytających ten artykuł skateboardnig to coś więcej niż zdobywający coraz większą popularność sport. Wielu z was za pewne ma zamiar zdecydować się na tattoo o tejże tematyce. Historia skate tatuaży zostanie poruszona jeszcze nie raz na naszym portalu, ale teraz przejdźmy do „samego dziarania”. Tatuaż dla każdej osoby jest indywidualną formą zdobienia swojego ciała. Jedni podchodzą do tego emocjonalnie, robiąc sobie wzory znaczące coś dla nich, inni po prostu decydują się na coś, co akurat im się podoba i ładnie wyglądałoby na łydce (heh)
Od czego zacząć – projekt. Jeżeli wasze zdolności plastyczne opierają się raczej na dorysowywaniu wąsów paniom w gazetach, to możecie z tym problemem udać się bezpośrednio do studia, gdzie bardzo często w cenę tatuażu jest wliczony projekt. Pamiętajcie jednak o tym, aby zabrać ze sobą choć kilka inspiracji. Chociażby wydrukowanych zdjęć z Internetu np. jeżeli chcecie mieć na klacie Ryana Schecklera : ) biorącego kąpiel pod plażowym prysznicem weźcie jakieś jego foty by ułatwić pracę komuś, kto będzie robił wam projekt. Dodatkowo powie Wam dokładnie jak najlepiej umiejscowić waszego bohatera by dobrze się prezentował : ) Oczywiście każdy wg. uznania będzie mógł zdecydować się czy chce tatuaż czarno biały czy kolorowy, co w zasadzie nie ma zbyt wielkiego odnośnika do ceny, a jeżeli już przy niej jesteśmy to warto wspomnieć, że jest ona uzależniona w większości przypadków od wielkości naszego tattoo i „poziomu skomplikowania”. Dla tego też postarajcie się pytanie o cenę pozostawić do momentu aż tatuator zobaczy projekt. Jest to chyba jedno z bardziej denerwujących pytań w tym temacie. Dlaczego? – No, bo nie można powiedzieć „ile kosztuje tatuaż”, tak samo jak nie można jasno odpowiedzieć na pytanie „ile kosztuje deskorolka?”, nie wiedząc, czego klient dokładnie oczekuje. Jeśli będziecie mieć do wykonania jakiś większy wzór warto od razu umówić się na jakieś następne sesję, co może również podratować wasz budżet, gdyż zazwyczaj istnieje możliwość płacenia przy każdej sesji, a nie np. z góry za całość. Pamiętajcie również o tym, że jeżeli wasz tatuaż ma być wielkości np. 5cm to ciężko będzie ze szczegółami, igły mają swoje grubości i jednak istnieją pewne „graficzne granice”. Nie chcę prawić Wam morałów, ale pamiętajcie „tatuaż zostaje na całe życie” ! Więc jeśli właśnie skończyłeś 18 lat, co uprawnia Cię do decydowaniu samemu o sobie (oczywiście w świetle prawa) i masz zamiar wytatuować sobie na szyi napis „Skate or Die” zastawów się czy nie będzie to kolidować ze „studiami prawniczymi”, na które właśnie się dostałeś : ) Studio – jakie wybrać. W zasadzie w każdym większym mieście jest już po kilka, o ile nie kilkanaście miejsc, gdzie można zrobić sobie tatuaż. Polecałbym wybór raczej tych sprawdzonych, gdzie pracują znane wam w jakikolwiek sposób osoby. Przede wszystkim zróbcie mały wywiad środowiskowy i dowiedzcie się, czy studio ma po prostu dobrą renomę, odpowiednie warunki i sprzęt do sterylizacji tak, aby robienie pierwszego tatuażu było przyjemnością, a nie czymś w rodzaju wizyty u dentysty, który przy okazji psuje wam inne dwa zęby. Osobiście nie polecam akcji w stylu „mam takiego koleżkę na osiedlu i on Cię wydziara u siebie w kuchni za kawałek, jak jego stara będzie w pracy, no wiesz ten Franek spod 10 co już połowa osiedla z literkami od niego biega, ale smoka mówił, że też potrafi…” Przygotowanie i „akcja”. Jeżeli macie już projekt i jesteście pewni, że to właśnie to, czas uderzyć na „pierwszą sesję”. Nie ma jakiś szczególnych przeciwwskazań do tego by robić sobie tatuaż. Pomimo, że w większości salonów jest bardziej sterylnie niż w niejednym polskim szpitalu, warto jednak zadbać o uzupełnienie swojej karty szczepień, a przynajmniej sprawdzenie, czy jest ona kompletna. Jak wiadomo „przezorny zawsze ubezpieczony”. Poleca się również nie pić alkoholu przed samym tatuowaniem, ponieważ rozrzedza on krew. Wiadomo, że nie wykrwawicie się na śmierć, ale możecie tym utrudnić pracę tatuatorowi. Jeśli chodzi o wszelkie „znieczulacze” to na rynku dostępne są środki mające na celu zmniejszyć naszą odczuwalność bólu, ale ja osobiście wyznaje zasadę, że jest on nieodzowną częścią sztuki tatuażu i trzeba go po prostu przeżyć, a jak się komuś nie podoba, to zawsze pozostają tatuaże z chipsów i gum do żucia. Pielęgnacją i gojenie się tatuażu. Jak już przeżyliście całą akcję nie pozostaje nic innego tylko czekać na zagojenie się tatuażu, a raczej rany, która zostaje po jego wykonaniu. Oczywiście nie można jej porównać do startego łokcia, czy innej ciekawej „wyrwy” na naszym ciele, spowodowanej klasycznym „Hall of Meat”, ale wymaga ona szczególnej pielęgnacji. Są różne teorie dotyczące odpowiedniego momentu na ściągnięcie przezroczystej folii, chroniącej miejsce tatuowania przed zabrudzeniem, z którą opuścicie studio. Osobiście zdejmuje ją już około 3 h po akcji i nigdy więcej nie zakładam, niektórzy jednak, oczywiście wymieniając taki opatrunek na nowy, noszą ją przez kilka dni. Bardzo ważne jest abyście zaopatrzyli się w maść, którą smarować będziecie skórę tak, aby rana szybciej się goiła i nie wysychała, co ma zapobiec robieniu się strupków, z którymi odpaść może część tuszu. Osobiście za największego kozaka w tej dziedzinie uznaje krem „Easy Tattoo”, ale niektórzy używają też np. maści Bepanthen, która jest dostępna w aptekach. I tu wracamy na chwilę do pory roku, która skejciuchą pasuje jak pięść do nosa. Zimą tatuowanie jest bardziej znośne również dla tego, że nie za często mamy okazję popływać, bo przynajmniej dwa tygodnie po tatuowaniu jest to bardzo niewskazane, z naciskiem na wodę w morzu (sól) i chlor w basenie. Oczywiście normalny prysznic jest jak najbardziej wskazany. Nie za dobrze robi też zbyt duża dawka słońca. Jeśli chodzi o wysiłek fizyczny, czyli oczywiście najważniejszą dla nas jazdę na desce, to ja się nie „pie…szczę w tańcu” i niejednokrotnie zdarzało mi się iść pośmigać jeszcze z folią na ręce, ale to zależy od was samych i miejsca, w którym zrobicie sobie tattoo, bo jeżeli będzie to stopa możecie mieć mały problem z kopaniem flipów. Jakieś dwa tygodnie po wszystkim zazwyczaj trzeba jeszcze raz zajrzeć do studia, żeby autor tatuażu zobaczył, czy nie trzeba zrobić jakichś małych poprawek i to w zasadzie tyle. Na koniec pozostaje mi jedynie przypomnieć wam, że tatuaż to poważna decyzja. Będzie on towarzyszył wam przez całe życie i nie da się go po prostu zmazać jak ma się zły humor. Dodatkowo ostrzegam, bo sam przekonałem się o tym na własnej skórze, że za każdym razem chcesz więcej i więcej, a pomysły na nowe wzory przychodzą co chwile. Wkrótce spodziewajcie się kolejnego artykułu, w którym nieco przybliżymy wam temat historii i ludzi związanych z tatuażami poświęconymi naszej ukochanej deskorolce. Txt. Maciek Heczko Podziękowania za pomoc dla Tattoo Familia. Korekta Rotten & Lucy
Comments are closed.