Obecnie każda poważna marka ma swój team. Celem wszystkich jest pozyskanie wyjątkowych riderów, którzy będą sygnowali swoją osoba określony klimat, czasami zdobywali pierwsze miejsca na zawodach choć rankingi czy punktacje nie mają znaczenia w skateboardingu i wreszcie będą najbardziej rozpoznawalni w środowisku skaterów. Patrząc na kierunek w jakim idzie deska zacząłem się zastanawiać co w tym momencie jest ważne? Czy wystarczy dobrze jeździć, żeby dostać się do popularnego zespołu? I czy oprócz sprzętu i zawodników jest coś jeszcze, jakaś idea, przesłanie, klimat i styl życia? Wziąłem na warsztat popularny ostatnio team Etniesa, gdyż łączy on, o czym będzie zaraz mowa, zawodników rozpoznawalnych poza środowiskiem (co szczególnie w Polsce jest różnie oceniane) z typowymi zajawieńcami czy maksymalnie zrelaksowanymi kolesiami.
Nie ma sensu pisać o poziomie samych riderów, bo każda duża firma zapraszając do zespołu stawia na wymiataczy deskorolki, którzy swoimi umiejętnościami przyniosą rozgłos i splendor. Każdy z nich jeździ wyjątkowo, ma swoje firmowe tricki i ciężko znaleźć przykłady spotykane w pracy czy sporcie takie jak pokrewieństwo zawodników z menadżerami czy właścicielami firm i niejasne (używając ciężkiego języka) zasady rekrutacji.
Wchodząc na stronę i klikając na zakładkę teamu wyskakują nam alfabetycznie obecni zawodnicy Etniesa. Kilka tygodnie temu zakończyły się zawody ESC w Bazylei, gdzie pierwszy na liście teamu Etniesa i pierwszy na zawodach Axel Cruysberghs zmiażdżył swoich przeciwników. Oglądając jego przejazdy jarałem się, że ten dzieciak skopał tyłki swoim starszym kolegom i to w dwóch kategoriach! Z racji młodego wieku nie wiemy o nim za dużo i każdy news o Axelu to 100%deskorolki. Pochodzący z małej miejscowości w Belgii, jeździ od 8 roku życia, a pierwsza deskę dostał od babci. Disnejowska historia, ale też i sygnał dla wszystkich skaterów, że jeśli chcesz, masz zajawkę to nie trzeba urodzić się w Kalifornii, żeby katować deskę na najlepszych imprezach nie płacąc za takie wycieczki! Lubimy oglądać narodziny gwiazdy a na to się zanosi. Axel ma potencjał, swój styl i apetyt na więcej. Jest przykładem, że marki stawiają na najlepszych, wyłapując ich z tłumu, inwestując dają szanse na pokazanie się na świecie i oczywiście promocje swojego logo a wiek zwycięzcy dodaje tylko smaczku. Jednak to nie Axel był powodem dla którego wybrałem Etniesa, bo takich młodych kozaków ma większość poważniejszych teamów.
Deska zawsze kojarzyła mi się z totalnie wyluzowanym klimatem, i mega offowym towarzystwem. Devine Calloway to gość, który jak na niego patrzę to zazdroszczę maksymalnego uśmiechu na twarzy i podejścia do życia. Chodzący przykład, że nie trzeba wygrać w totka, żeby mieć takiego banana od ucha do ucha. Dla mnie oprócz umiejętności Devina ważny jest klimat jaki prezentuje „skate is fun” i „zero spiny”. Nie dane mi było przybić z nim piątki, ale patrząc na wywiady, zdjęcia czy filmy nie można mieć wątpliwości, że facet prowadzi szczęśliwe życie. Podobnie się ma sytuacja z Jose Rojo. Ostatnie foty czy clipy z touru po Europie to wiecznie zadowolony Jose, popijający „coś zimnego” i nakręcający pozostałych ziomków.
Jednak deska już dawno przestała być tylko kawałkiem drewna z 4 kółkami. Profesjonalizacja, kasa jaką dysponują firmy a przede wszystkim popularność doprowadziła do tego, że wielu z prosów stało się wpływowymi osobami, mającymi posłuch wśród rzeszy skaterów i chyba jeszcze większy wśród grupy tzw wannabe oraz młodych dziewczyn szukających idoli bo boysbandy wyszły już z mody. Różnie taka pozycja jest wykorzystywana. Czasami są to mega komercyjne akcje, ale zdarzają się wyjątki, promocja idei, walka o coś ważnego. I ta właśnie kwestia była głównym powodem dla którego wziąłem pod lupę Etniesa. Czy ktoś słyszał o Johnnym Romano? Historia smutna, na pewno znajdą się tacy którzy stwierdzą że trąca telenowelą ale dla mnie ważna i warta uwagi. Johnny przegrał walkę z rakiem, do końca miał jednak jedną zajawkę – deskorolkę. Niestety młody organizm musiał spasować przed przerzutami i świat pożegnał 10letniego Johnnego. Niedługo potem Etnies razem z Thunderem wypuścił buty i tracki poświęcone jemu, a część kasy zarobionej na sprzedaży została przekazana fundacji “Johnny Kicks Cancer” do walki z rakiem wśród dzieci. Wiadomo, że ostatnio często wykorzystuje się takie tragedie, żeby zrobić trochę medialnego szumu, ale dla mnie to jest ważne, że goście tacy jak Mikey Taylor, Sean Malto, Tyler Bledsoe czy Eric Fletcher znaleźli czas, ochotę i zaangażowali się w promocję tej akcji. Nie wiem czy sam, zarabiając na życie tyle co oni (pula do zgarnięcia na ostatnim Maloof Money Cup to 450000$!), zaangażowałbym się w coś tak poważnego, w konfrontację z ludźmi, którzy nie mają często wpływu na swoje życie. Rispect!
Teraz inna strona teamów i ich riderów. Od kilku lat wielu skejtów denerwuje fakt pojawiania się deskorolki w filmach, teledyskach, nie związanych z tym klimatem. Występy riderów w reklamach płatków śniadaniowych czy w MTV. Panowie, nie ma się co oszukiwać, deskorolka stała się trendy i nic już tego nie zmieni. Najlepszym tego przykładem jest Ryan Sheckler.
Idol nastolatek jest wszędzie! Wielu z Was widziało amerykańska wersję „pij mleko będziesz wielki” z udziałem Ryana czy reklamę Axe. Na tubie można zobaczyć wywiady z nim w młodzieżowych stacjach czy przeczytać newsy z jego życia nie mające za wiele wspólnego z deskorolką. W Polsce deska jest jeszcze postrzegana jako bardzo offowy pomysł na spędzanie wolnego czasu. Stany to już totalnie inna historia. Oglądając Mtv Cribs, kiedy jeszcze mieszkał z mamą i ostatni kiedy oprowadza nas po wypasionej willi z widokiem na ocean może być dla wielu symbolem, że z deskorolki można żyć, osiągnąć sukces finansowy. Dla innych będzie to nic innego jak komercyjne działanie. Ryan nadal jest w świetnej formie, budząc respekt innych prosów. Dissy dotyczą stylu i wejścia mówiąc banalnie w show-biznes. Temat ciężki do jednoznacznej oceny. Medialny charakter drażni niektórych skejterów. Choć nie ma co ukrywać wielu marzy o takim życiu, utrzymywaniu się z jazdy i o takich profitach. Z drugiej strony Ryan dalej robi świetne tricki i nie zmienia pomysłu na życie np. startując na radnego miasta. Rozgłos jaki przynosi myślę, że pozwala na lepsze postrzeganie deski przez społeczeństwo, większą ilość skateparków i większy rozmach skateboardingu.
Co lepsze, koncentracja tylko na undergroundowym środowisku, czy promocja i wyjście poza? Odp: „złoty środek”.
Comments are closed.