Skip to content →

Skateboard Shoes TesTival – Es First Blood

Buty na wakacje to dla mnie od zawsze największy dylemat i gruba rozkmina. Z jednej strony okres wakacyjny to czas w którym nie ma zmiłuj i jeździ się od rana do nocy, z drugiej strony to wszelkiego rodzaju wakacyjne podróże i przygody z nimi związane zwłaszcza te deskorolkowo-alkoholowe. Więc buty na wakacje to wielki kompromis pomiędzy wytrzymałością, wygodą i jak zawsze ceną. Muszą wytrzymać sporo, a jak je sobie obrzygasz to dobrze jak się je łatwo będzie dało wyczyścić. Jest też jedna dla mnie ważna sprawa czyli to żeby buty były w miarę przewiewne i żeby nie gotowała się w nich noga w upalne dni. Żeby nie było lipy kiedy śliczna małolata wraz ze swoją mamą i babcią zaproszą Cie do siebie na pyszną poranną kawkę po ciężkim nocnym melanżu, bo kiedy ściągniesz buty i rozniesie się zapach zakiśniętego sera to zapomnij ziomeczku o czymś więcej. Dlatego w przypadku butów „wakacyjnych” trzeba się mocno zastanowić co pobrać i liczyć na to że wytrzymają to wszystko i za bardzo nie zaśmierdną. Ja w tym roku temat wakacyjnych butów załatwiłem już dużo wcześniej i „zaszotganowałem” sobie parę Es’ów nowy promodel Bobbiego Worresta który nazywa się FIRST BLOOD. Nazwa tego modelu to nie przypadkowo również tytuł jednego z filmów mojego dzieciństwa, po obejrzeniu którego każdy ziomeczek u mnie pod blokiem miał zakupionego plastikowego „kałacha” i kose z ząbkami, kompasem i całym surviwalowym majdanem w środku . RAMBO First Blood jeśli się ktoś jeszcze nie domyślił. Skąd pomysł u Bobbiego na taką nazwę dla swoich butów??? Bobby ma wydziaranego na klacie RAMBO i myślę że tak samo jak ja i moi ziomeczkowie spod bloku lub jeszcze bardziej przeją się oglądając Johna Rambo zabijającego wszystko co się rusza i tak jak my zakupił plastikowego kałacha i kosę no i oczywiście szczelił sobie warjacki tatuarz. Największe pod blokowe kozaki pamiętam miały jeszcze łuk ze szczałami-bombami i zawiązaną na czole czerwoną szmatę. Kto się Rambo w dzieciństwie nie jarał to stracił bardzo wiele. Ja na zajawie do dnia dzisiejszego opentany manią małomównego komandosa który zabija gołymi rękoma wyskakując z wody, zdecydowałem się na założenie na nogi właśnie Ferst Bladów.

I po raz kolejny z czterech kolorów wybrałem klasycznie czarne z białą podeszwą. Małe logo z tyłu buta i wszywka na języku z logo Bobbiego które pojawia się na butach i ubraniach które sygnuje swoim nazwiskiem Bobby. To co najbardziej przemówiło do mnie kiedy zobaczyłem te buty to to że są uszyte cienkiej warstwy materiału przez co są mocno przewiewne i komfortowe a przy tym mają gąbkowany język który chroni nogę od góry. Gąbki w języku jest w sam raz i dzięki temu noga nie gotuje się w tym bucie. W największy nawet upał nie zdarzyło mi się wyciągać z buta nogi bo „nie mogę już wytrzymać”. Dzięki temu efekt mokrej śmierdzącej skarpety został wyeliminowany i można było jeździć z nie poparzoną stópką całymi dniami, oraz odwiedzić w niedzielny poranek śliczną małolatę i wypić kawkę. Drugą ważną rzeczą dla mnie jest to że buty mają wąski krój i bez zbędnych luzów przyjemnie przylegają do stopy. Jak widać FB „wykręciły” się delikatnie i pomarszczyły, myślę że dlatego że konstrukcja samego buta jest bardzo lekka. Mniej na nodze zdecydowanie oznacza słabszą wytrzymałość, to że but przylegał mocno do stopy uchroniło go przed zupełnym wykręceniem się podeszwą do góry. Nie stało się tak z żadnymi butami z SHOEtestival w których jeździłem wcześniej.

(2 tygodnie)

Buty jak widać na zdjęciach dostały ostro po dupie, nie było litości. Przeżył ze mną kilkudniowy wyjazd do Pragi, przeżył nocne łowienie ryb, w końcu tak mocno trzymał się nogi że po kilku ostrych melanżach nie musiałem wracać boso do domu. Wielkim plusem, który znaczne zwiększa żywotność FB jest to że but jest zrobiony z przodu z jednego kawałka materiału bez targających się przeszyć. I po raz kolejny taka konstrukcja okazała się nie do zdarcia, nie dało się w żaden sposób wytargać choćby najmniejszej dziurki w tym bucie. Do plusów zaliczam też „flex” FB, przyjemnie miękkie ale nie kapciowate, zdecydowanie bardzo fajna twardość buta. Do minusów na pewno zaliczę podeszwę. Pierwsza rzecz to to że po kilku dniach w dziwnych okolicznościach odpadł mi kawałek podeszwy z boku buta. Myślę że to raczej niefartowny przypadek, a nie reguła jednak buta trzeba było podkleić. Po tym wypadku trochę osłabiona podeszwa "znikała" bardzo szybko. Druga rzecz to przyczepność podeszwy, która wypada najsłabiej ze wszystkich dotychczas „testowanych” butów. Przez pierwsze tygodnie było naprawdę bardzo dobrze but świetnie trzymał się deski później jak by zaczął się ślizgać po desce. Zaznaczę że co 1,5 tygodnia miałem nowy papier.

(3 tygodnie)

(4 tygodnie)

Ciekawą sprawą w butach tego typu które miałem wcześniej jest to że niektóre z nich był zrobione z tak cienkiej warstwy materiału bez żadnego dodawania gąbki że kopiąc heelflipy tarłem kostką o papier na desce. Dwa takie kopnięcia i odechciewa się jeździć. W Ferst Bladach ktoś pomyślał o tym że są to też albo przede wszystkim buty na deskorolkę i wszystkie najważniejsze miejsca są w odpowiedni sposób wygąbkowane. Przy okazji tego modelu nie ma sensu też rozpisywać się nad wymyślnymi systemami, w tym modelu prostota wykonania i brak udziwnień jest akurat plusem. Ciężko ocenić mi te buty ze względu na to że dostały największy wyciśk, poza tym liczyłem się z tym że mogą okazać się mnij wytrzymałe niż inne buty w których wcześniej jeździłem. Pewnie jeszcze trochę a odpadła by od nich podeszwa. Nad względami czysto technicznymi w tym modelu przeważają walory użytkowe tych butów. Wygoda i komfort w upalne letnie dni jest dla mnie czasem ważniejsza niż odpadająca podeszwa. Pomimo kilku wad Ferst Blady są najlepszymi butami z serii „szmaciaki” w jakich jeździłem do tej pory i ze względu na ich „szmaciany” charakter porównanie do wcześniej testowanych laczków jest nie fair. Więc ten model raczej wykluczę z ostatecznego podsumowania. Chciałem je opisać bo uważam, że fajnie mieć w szafce jedną parę butów na lato w których można od czasu do czasu pojezdzić. Ja FB katowałem codziennie. Uważam że jak na taki typ buta FB wytrzymały sporo i znalazło by się z pewnością kilka innych „grubszych” modeli które rozleciały by się wcześniej. Jeśli szukasz butów o charakterze wakacyjno-melanżowo-deskorolkowym w których popodrywasz dziewczyny i dobrze sobie pojezdzisz to Es First Blood jest wyborem idealnym.

 

 

Aha a w następnym odcinku NIKE SB

Published in Skate stuff

Comments are closed.