Skip to content →

O pozytywnych stronach komercjalizacji skateboardingu

Temat, jaki poruszył Adam Gąsior z Warszawy to takie jakby tabu w świecie deskorolki, bo wiadomo, że każdy prawdziwy skejt "ma wyje…" na kasę i jeździ tylko i wyłącznie dla przyjemności… Już samo mówienie o komercjalizacji skateboardingu podnosi ciśnienie i na myśl nasuwa się pytanie: "co się stało z tym skateboardingiem w dzisiejszych czasach, ehh?" Pewne jest jedno, dzieje się wiele. Jeżeli jednak mówi się o komercjalizacji jako czymś pozytywnym i znajduje się na to jakieś dowody, to może być niezłe zamieszanie. Zatem nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was do przeczytania artykułu Adama.

Jak w tytule mojego artykułu, mam zamiar przedstawić wam korzyści płynące z komercjalizacji deskorolki, jazdy na deskorolce, czyli ogólnie kultury skate. Zanim jednak zacznę, pozwolę sobie zaznaczyć, iż nie jestem fanem Ryana Shecklera, Paula Rodrigueza, Rob’a Dyrdka i im podobnych, nie mniej jednak jestem w stanie zauważyć to co robią dla deskorolki, czyli dla nas samych. Przechodząc do sedna sprawy, to jak wiadomo, deskorolka od samych początków była mocno undergroundowa, jednak w dzisiejszych czasach coraz częściej widzimy ją w różnego rodzaju reklamach, serialach, grach itp. Wiadomo również, iż podejście samych skejtów do owego procesu jest lekko mówiąc negatywne. Muszę przyznać, że przez stopniową komercjalizacje, nasza kultura traci trochę „smaczku”. Na dzień dzisiejszy nikogo już nie dziwi, gdy ktoś jeździ na deskorolce mimo swoich "lat na karku", nikt nie jest również zaskoczony widokiem grupy młodszych skejcików. Jednak mimo wszystko, moim zdaniem istnieją też pozytywne strony, tego całego zamieszania. Po pierwsze od kilku lat można zauważyć zarówno w naszym kraju jak i na świecie, tendencję do budowy skateparków, nawet w małych miejscowościach, co jest wynikiem popularności skateboardingu. Miejsca do jazdy, w których młode pokolenie może rozwijać swoją pasję, wyrastają jak przysłowiowe  „grzyby po deszczu”. Nie od zawsze tak było, jak wiemy kiedyś o skatepark nawet w dużym mieście trzeba było walczyć parę dobrych lat, z różnymi rezultatami. Wiadomo, media nie oddają kultury deskorolkowej w 100% takiej jaką jest, często ją przeinaczając, ale to chyba i tak jest lepsze od dość powszechnego stereotypu skejta – chuligana, który jadąc na desce kradnie torebki starszym paniom, ćpa co się da i niszczy wszystko dookoła… Kolejną dobrą stroną komercjalizacji skateboardingu, jest niezaprzeczalnie spadek cen samych deskorolek. Jeszcze parę lat temu zakup decka w cenie nie przekraczającej 150zł był praktycznie niemożliwy. Dziś jednak można bez problemu kupić deski od 99zł. Dzięki wzrastającej popularności skateboardingu, najzwyczajniej w świecie, deskorolek produkuje się więcej, co obniża ich cenę. Wraz z procesem komercjalizacji pojawiły się tak zwane „gwiazdy skateboardingu” jak wiemy, są to zawodowi riderzy, którzy w ten czy inny sposób wypromowali swoje nazwiska na tyle skutecznie, iż są w stanie zarabiać na życie tylko jeżdżąc na desce, czyli łącząc swoją pasję z zarabianiem pieniędzy. Wiele osób odbiera to jako „sprzedawanie się” jednak ja zadam pytanie: Kto z nas nie chciałby dostawać pieniędzy za realizowanie swojej pasji? Powszechnie wiadomo, że osoby, które w ten sposób zarabiają na życie są krytykowane, a nawet wyśmiewane na każdym kroku. Ok, kogoś to śmieszy, że przykładowo Rob Dyrdek reklamuje dezodoranty, ma swój program na MTV, ale dziwi mnie fakt, iż mało kto zwraca uwagę na zasługi tych ludzi. Wspomniany Rob Dyrdek przyczynił się do wybudowania pierwszej skateplazy na świecie, prowadzi akcję „Safe spot, Skate spot”. Akcja ta ma na celu uzgadnianie z urzędem danego miasta, spraw dotyczących architektury, a bardziej szczegółowo wygląda to mniej więcej tak: dane miasto ma w planach wyremontować jakiś rejon, lub zbudować coś całkiem nowego. Rob przekonuje urzędników aby zezwolili skejtom na jazdę na danej miejscówce oraz pomaga w jej projektowaniu, tak aby się do tego nadawała. Cała akcja ma miejsce w USA, gdzie jak wiadomo stopień komercjalizacji deskorolki jest o wiele większy, niż w Polsce i zakazy jeżdżenia są ogólnie powszechne. Dzięki inicjatywie Dyrdka, powstało już kilka bardzo ciekawych miejsc do jazdy, w dodatku, w pełni legalnych.

Czy ktokolwiek z tych, którzy naśmiewają się chociażby z Dyrdka, może pochwalić się takim wpływem na rozwój skateboardingu w swoim kraju, czy chociażby mieście? Myślę, że mało kto, dlatego krytyka osób takich jak on wydaje mi się w wielu aspektach bezpodstawna. Kolejnym  skejtem, którego postaram się ‘’obronić” przed nieprzerwaną krytyką jest Paul Rodriguez. Wszyscy pamiętamy reklamę felg samochodowych, w której Paul wystąpił w towarzystwie kilku innych znanych skaterów. Owa reklama tylko obrazuje jak bardzo firmy, nawet zupełnie nie związane z deskorolką chcą zarobić na kulturze skateboardowej. Jest to spowodowane tym, iż jest to po prostu prężny biznes na szeroką skalę. Jednak Paul również ma swoje zasługi, które znowu nie są dostrzegane z niewiadomych dla mnie powodów. Otóż Rodriguez prowadzi swój własny skateshop znany pod nazwą  „Primitive”. Jego sklep wspiera lokalnych „wymiataczy” zapewniając im sprzęt. Zgadzam się, że jest to zjawisko dość powszechne, jednak Paul ma na swoim koncie jeszcze nie jeden dobry uczynek. Jak wiemy, w zeszły weekend odbyły się finały zawodów „Battle AT the Berrich 2”. Rodriguez uplasował się na drugim miejscu, za co otrzymał 5000$, jednak całą sumę z wygranej przeznaczył na fundację mającą na celu zbieranie pieniędzy na rehabilitację Nicka Mullinsa, młodego skatera, który do niedawna cierpiał na rzadką infekcję oka (historia Nicka tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=Db6D0KdnUkw&feature=player_embedded). Poza tym, czy ktoś może pod względem poziomu jazdy zarzucić coś PRodowi? Chyba nie… Podsumowując, łatwo jest wytykać wady, trudniej za to dostrzec zalety, mam nadzieje, że chociaż trochę was przekonałem do tego, iż wszystko ma swoje dobre i złe strony. Tradycyjnie do Adama wysyłamy nagrody, tym razem koszulkę Emerica i okulary Etnies. Piąteczka ziomuś!

Published in Felietony

Comments are closed.