Skip to content →

Chiński skateboarding w Polsce cz.1

Jakby ktoś nie kumał, o co chodzi z tą “autostradą” z wstępu, to powiem tylko tyle, że Chińczycy wygrali przetarg, oferując cenę tak niską, że na Zachodzie puknęliby się w głowę i wysłali Chińczyków spowrotem na pole ryżowe. W Polsce natomiast ludzie pomyśleli, że złapali Pana Boga za nogi. Chińczycy mieli jakiś swój tajny plan na rozmnożenie tej niewystarczającej kasy, ale bardzo nieładnie mówiąc wysrali się i teraz tematem no 1 jest to, że cała Polska z podniecieniem na miarę finałów X-Factor czeka na to kiedy ponownie ruszy budowa tego nieszczęsnego odcinka. Tyle w tym temacie, który skwituję stwierdzeniem “oszukaly!”…

No właśnie, a jak się ma to do deskorolki, bo na to pytanie dalej nie odpowiedziałem? Mianowicie chodzi o to, że w większości przypadków o podjęciu decyzji o zakupie w naszym kraju decyduje cena (pomijając wszelkiego rodzaju układy), a już mistrzostwem świata i zarazem magicznym słowem dla każdego Polaka jest “gratis”. To stwierdzenie to konsumpcyjny orgazm dla każdego biednego i zakompleksionego Polaka. W ten oto sposób, przykładowo przetarg na budowę skateparku za kilkaset tysięcy złotych może wygrać nie taka firma, która faktycznie specjalizuje się w temacie, ale ta co wykona pracę za najmniejszą cenę i nie jest najważniejsze, że na codzień robi głównie place zabaw, ścieżki rowerowe i boiska (tzn. huja się zna mówiąc kolokwialnie), bo to przecież wszystko dla dzieci i młodzieży też jest. Wygrywa nie czynnik jakościowy, tylko ilościowy a konkretnie rządzi cena. Im taniej, tym lepiej, a najlepiej za darmo. Nawiasem mówiąc, nie jest to sytuacja wyimaginowana, tylko fakt autentyczny z wielu miejsc w Polsce.

W naszym wesołym kraju jest takie prawo, które promuje nie jakość, ale właśnie super okazjonalną cenę. Urzędnik, który nawet wie, że najtańsza opcja wcale nie jest taka kolorowa, po prostu będzie musiał się tłumaczyć dlaczego nie wybrał najniższej oferty aby zaoszczędzić. Zatem pojawiają się schody, których ludzie z natury unikają. Tutaj dochodzi jeszcze taka sytuacja, że spora część takich inwestycji jest współfinansowana z UE, która wymaga od nazwijmy to beneficjentów, czyli danych państw terminowości i klarownego rozliczenia się z przekazanych środków. Jako że w Polsce jest wszystko robione tzw. rzutem na taśmę, tudzież na ostatni dzwonek, to mamy do czynienia z akcjami w stylu “Panie Marianie! Kurwa! Jak nie wydamy tej kasy na coś dla młodzieży na szybkości, to przepadnie i będą nam cisnąć że przepadło, także dawaj robimy ten skajtpark”. No i tak po taniości (równoznacznej także z ubóstwem wyobraźni) i na szybkości powstają właśnie arcyburaki, bez konsultacji z samymi zainteresowanymi i ludźmi, którzy się po prostu na tym znają (bo sami zainteresowani, którzy nigdy na skateparku nie jeździli zbyt wiele pomóc nie mogą i nie powinni!).

Innymy fenomenem jest to, że najtrudniej o dobre miejsce do jazdy jest w dużych miastach z największymi budżetami, gdzie ilość jakiś układów, poprzeczek i schodów jest tak duża, że mało kto ma tyle siły, sprytu i wytrwałości, żeby doprowadzić sprawę do końca. Coś co jest wymierną i wielowymiarową inwestycją w młodych, przegrywa z orlikami, które oby za 20 lat przyniosły nam jakieś sukcesy w piłce nożnej…

Pamiętam jak dziś hasło z dzieciństwa mojego szacownego taty, który zwykł powtarzać: synu, co tanie to drogie. Pomimo upływu lat, te słowa nic nie straciły na ważności, a nawet wydają się być ponadczasowe. Nie ma się co czarować, że jak kupimy coś na mega okazji, to jakościowo nie będzie to powalało na kolana, no chyba że nie przeszkadza na użytkowanie kradzionych rzeczy. Co innego jest być oszczędnym i rozsądnie wydawać pieniędze a co innego liczyć na cuda, postępując jak gracz w rosyjską ruletkę, albo się uda albo się nie uda. Paf! Game Over! Mówi się nawet, że ludzi biednych nie stać na tanie rzeczy.

Mam ogromną nadzieję, że więcej takich burakow jak ta autostrada wyjdzie na jaw i że wreszcie zmieni się w tym systemie nadrzędność niskiej ceny w podejmowaniu wszelkich decyzji, na priorytet jakości, co nie tyczy się tylko władz, ale także nas samych – deskorolkowców, o czym więcej w kolejnej części, na którą zapraszam w lipcu.

txt: Wiktor Stasica

Published in Felietony

Comments are closed.