Skip to content →

1st Floor – wywiad z Bońkiem Falickim

Temat budowy krytych miejscówek przez skaterów dla skaterów nie jest nowy. Warto chociażby wspomnieć o Buc Skateparku w Brzegu, Forum Skate Pool w Krakowie, nieistniejącej Rodzinie w Nowym Sączu czy mniejszym i większym minirampom, które powstają w całej Polsce. W każde takie miejsce włożone jest mnóstwo pracy, patentów i serca. DIY czyli nie czekaj na gwiazdkę z nieba tylko zrób to sam. Jednym z takich nowych miejsc (wczoraj był pierwszy dzień działalności), które w ostatnim czasie pojawiły sie na skate mapie Polski jest 1st Floor w Lublinie. Z tego co dobrze kojarzę, jest to pierwszy kryty skatepark zbudowany z betonu w naszym kraju i narazie jego powierzchnia wynosi 500 m2. Biorąc pod uwagę to, że powstał w zeskłotowanym budynku za pomocą rąk skejcików zasługuje na wysoką piątkę! Koordynatorem całego projektu i kierownikiem budowy w jednym jest Boniek Falicki, którego poprosiłem o rozmowę na temat tego miejsca. Chciałbym żeby ten wywiad zajawił Was do budowania podobnych miejsc, oraz w pewnym sensie pokazał jak się za to zabrać.

Wiktor: Na początek powiedz nam skąd nazwa 1st Floor i jak wogóle wyczailiście to miejsce?

Boniek: Apropo samej nazwy, to nieskromnie mówiąc ja ją wymyśliłem (śmiech). Nazwa 1st Floor, bo to jest pierwsze piętro, jedynka jest pozytywna a pierwszy to pierwszy a nie drugi. Natomiast skejtowa historia tego miejsca rozpoczęła się na przełomie września i października ubiegłego roku, kiedy kilku moich znajomych znalazło to opuszczone miejsce i z myślą o jeździe w zimie, zaczęli coś tam działać na małą skalę i trochę prowizorycznie. To były wówczas bardziej zagracone i brudne pomieszczenia niż czysta i pusta hala. Ja wówczas nie miałem jeszcze z tym nic wspólnego i to nie ja odkryłem ten budynek. Tym miejscem wówczas zajmowali się Jacek Harasimiuk, Kuba Koszel, Paweł Woźniak i Kuba Chlastawa z Sandomierza oraz kilka innych osób.

Wiktor: Czyli to oni znaleźli ten budynek?

Boniek: Zdaje się że jeszcze 2-3 lata wcześniej ktoś tam próbował działać, ale nie powiem Ci kto to był i co z tego wówczas wyszło, bo nie wiem dokładnie.

 

 

Wiktor: A jak Ty się wkręciłeś w ten projekt, bo znając Ciebie taka akcja na własnym rewirze nie mogła przejść niezauważona?

Boniek: Ja tak na prawdę dowiedziałem się o tym z blogu Jaca (Jacka Harasimiuka), bo na znajdujących się tam zdjęciach chłopaki sprzątali jakiś spot. Obejrzałem go z bliska i faktycznie miejsce miało potencjał, ale wymagało ogromu pracy. Okazało się, że na tym pietrze jest w sumie z osiem pomieszczeń, a ściany między nimi są w połowie wyburzone, podziurawione itd. to stwierdziłem, że można by je również zaadoptować. Zaczęła się w mojej głowie rodzić jakaś koncepcja.

Wiktor: Co to wogóle za budynek i jaka jest jego sytuacja powiedzmy prawna, własnościowa?

Boniek: To jest budynek przemysłowy i wcześniej działała tam firma zajmująca się produkcją kostki brukowej. Z takich technicznych kwestii świetnie nadaje się na przyjmowanie ciężarów, bez strachu że coś się zawali. Pan Paweł ze skateparki.pl przyjechał tam, zbadał jego nośność i okazało się że jest bezpiecznie i można by zacząć myśleć o jakiś większych i cięższych przeszkodach. Ściany nie miały wpływu na nośność, a nawet jakby ich nie było to lepiej, bo cała konstrukcja byłaby lżejsza. Powiedział że wesprze nas sprzętem, materiałami, przyjedzie z pracownikiem i pokaże nam co i jak.

Wiktor: No i jak w końcu zabraliście się za te prace?

Boniek: Po kilku dniach pan Paweł przyjechał ze swoim pracownikiem panem Mariuszem oraz całą masą sprzętu i pokazali nam jak należy wysprzątać ten teren, co może się przydać a co trzeba wywalić, oraz jak odgruzować to miejsce żeby się nie zajechać fizycznie. Dostaliśmy od nich wskazówki jak wciągać beton na piętro i gdzie go kupować, choć ostatecznie sami o to zadbali. Dowiedzieliśmy się także, jak w miarę tanio można poradzić sobie z brakiem okien i jak je zbudować. Okazało się, że drewniane okna z folią szklarniową chronią przed wiatrem i zimnem lepiej niż te plastikowe. Specjalistą w ich budowie okazał się Kuba Koszel.

Wiktor: Ok, ale dalej nie wiem jak ogarnęliście sprawy formalne, bo przecież ten budynek jest czyjąś własnością, a Wy pod względem prawnym troche na zasadach wolnej amerykanki działaliście. Nikt Wam tam nie przychodził pytać się co jest grane, co Wy tu robicie i kto Wam na to pozwolił? Bo przecież nie da się nie zauważyć ekipy wjeżdżającej z betonem i ciężkim sprzętem na czyjąć posesję.

Boniek: Pierwszego dnia jak tam wjechaliśmy, to gość z sąsiedniego budynku Nadzoru Technicznego, w którym cieciował doznał szoku bo jego krajobraz, który od 20 lat wyglądał tak samo nagle zaczął się zmieniać. Zadzwonił na policję, i poinformował że w budynku ktoś wstawia okna (śmiech). Przyjechała policja i zapytała się co tu robimy i czy mamy zgodę właściciela. Powiedzieliśmy że tylko tu sprzątamy, a oni spisali mnie i tyle. W tym czasie dowiedziałem się, że własnością tego obiektu jest bliżej nieokreślony Skarb Państwa. Jako że ciężko tak naprawdę dotrzeć do kogoś reprezentującego ten urząd czy instytucję, to doszedłem do wniosku, że jest to tak naprawdę na chwilę obecną niczyje, albo inaczej należy po części do obywateli tego państwa, również nas. Natomiast pod koniec listopada dowiedziałem się, że jest jakaś licytacja tego budynku i terenu na jakim on się znajduje. Poszedłem na tę licytację i po jej zakończeniu podszedłem do zwycięzców, przedstawiłem się, powiedziałem kim jestem i poprosiłem o spotkanie.

Wiktor: No to chyba był przełomowy moment bo wreszcie się znalazł ktoś z kim rzeczywiście i konkretnie można było porozmawiać o tym miejscu u samego źródła, bo jak wiadomo procedury państwowe działają bardzo wolno i na zasadzie odsyłania od drzwi do drzwi.

Boniek: Dokładnie, jak ty chcesz coś załatwić to trwa to wieki, ale jak coś chcą od Ciebie to działają błyskawicznie, ale mniejsza z tym. Faktycznie znalazł się właściciel, z którym można było rozpocząć dialog. Musieliśmy się tylko do tej rozmowy gruntownie przygotować. Pokazać im kim jesteśmy, czym jest w ogóle deskorolka, przedstawić nasze portfolio i plan tymczasowego zagospodarowania tego terenu. Dzięki temu zobaczyli, że mają do czynienia z partnerem a nie z żebrakiem, który coś tam od nich chce za darmo. Rozmowa zaczęła się od zdania, że “chcieliśmy państwu zaproponować współprace”, a nie “czy moglibyśmy sobie tam jeszcze troche pojeździć? Błagamy!”.

Wiktor: No tak, ale co w takiej sytuacji deskorolkowcy mogą zaproponować i zaoferować?

Boniek: My ze swojej strony, jako że jesteśmy lubiani przez społeczeństwo powiedzieliśmy, że będziemy promować ich osobę czy firmę, a przede wszystkim zabezpieczymy budynek przed patologią i wandalizmem. Będziemy tam sprzątać, dbać o niego i tak jakby gospodarzyć przez pewnien czas, dopóki nie zajdzie potrzeba opuszczenia tego miejsca. Na koniec rozmowy okazało się, że syn właściciela też jeździł kiedyś na desce i był na zawodach w Munster. Świat jest mały.

Wiktor: Na jaki czas sytuacja tego miejsca jest zagwarantowana? Da się to wogóle jakoś zapiąć w ramy czasu?

Boniek: Nie, tego niestety nie wiadomo. Ja się natomiast domyślam, że skoro właściciele kupili ten obiekt i teren za nieduże pieniądze, a działka jest w centrum miasta, to skoro nie mają planów inwestycyjnych, to zapewne będą ją chcieli odsprzedać. Ja z kolei wiem, że cokolwiek by się nie miało stać, to nie stanie się to z dnia na dzień tylko spokojnie pół roku jeszcze potrwa, zwłaszcza że mamy z właścicielami dobre relacje i się nawet bardzo polubiliśmy. Trzeba natomiast pamiętać, że jesteśmy gościem u kogoś i musimy się dobrze zachowywać i szanować jego decyzję nawet jeżeli byłaby dla nas niekorzystna. Myślę jednak, że napewno zostaniemy tam do końca tej zimy, ale chciałbym doprowadzić do takiej sytuacji i stworzyć wokół tego miejsca taką atmosferę, żebyśmy pośmigali tam do wiosny 2012 roku.

Wiktor: Wspomniałeś też wcześniej o deskorolkowcach, którzy odkryli ten spot i zaczęli na własną rękę go organizować. Potem kiedy inicjatywa została zakrojona na szerszą skalę, to z pewnością musieliście zadbać o ręce do pracy. Zresztą częściej używasz stwierdzenia “my” niż “ja”. Powiedz w takim razie jak organizowaliście prace w tym miejscu.

Boniek: Dobre pytanie, bo wszyscy mieli wspólny cel, czyli miejsce do jazdy w czasie niepogody. Jednak te chęci nie zawsze przekładają się na praktykę i zrobienie faktycznie czegoś większego niż sklepanie boxa i rurki może niektórych przerosnąć. Zorganizowanie przez kilka miesięcy pracy dla dość sporej grupy ludzi, spośród których każdy jest mniej lub bardziej ogarnięty nie jest łatwą sprawą. Musiałem normalnie każdemu dopasowywać rodzaj pracy, żeby robił coś co mu najlepiej wychodzi. Niestety, ale nie każdy wie co to znaczy prosto, równo i precyzyjnie. Innymi słowy byłem także kierownikiem budowy. Poza tym od pierwszego dnia prac zadbałem przede wszystkim o to, aby chłopaki nie porównywali się między sobą, bo to wprowadza niepotrzebny zamęt. Chodzi o to, żeby każdy pilnował przede wszystkim sam siebie. Działaliśmy i nadal działamy dla wspólnego celu, jakim jest deskorolka.

Wiktor: Co było największym wyzwaniem jeżeli chodzi o te prace budowlane?

Boniek: Zanim zbudowaliśmy jakiekolwiek przeszkody to trzeba było burzyć, sprzątać, wyrównywać wszystko, zrobić drzwi i okna, no dosłownie mnóstwo “roboty”. Pamiętam, że jednym z największych wyzwań było wygładzanie podłogi, które musieliśmy robić na kolanach, w kurzu i na mega mrozie. Potem było malowanie chlorokauczukiem, który wyrównuje nawierzchnie oraz farbą do betonu. Finalny efekt naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył. Poza tym mieliśmy i mamy problemy z aktami wandalizmu ze strony panów ubranych “na sportowo”, którzy na różne sposoby próbowali się przedostać do środka, a kiedy próby spełzły na niczym to przecięli nam kable z prądem. Także walczymy również z patologiami.

Wiktor: Myślę, że powinniśmy także wspomnieć o ludziach, bez których wkładu i zaangażowania nie udałoby się zrealizować tej wizji.

Boniek: To było w sumie 60 osób z Lublina i okolic, które mamy spisanych z imienia i nazwiska. Nie chcę nikogo pominąć, ale spośród tych którzy najbardziej pomagali to na pewno Jacek Harasimiuk, Kuba Koszel, Michał Stanicki, Michał Mazur, Kamil Pankanin, Tomek z Parczewa, Paweł Woźniak też się pojawiał i wielu innych, którym bardzo dziękuję, i którzy wiedzą o kogo chodzi.

Wiktor: No to teraz móżesz się pochwalić, jakie to przeszkody oddajecie do dyspozycji skejcikom?

Boniek: Jest quater bowl, czyli taka konkretna ćwiartka bowla, trójkątny bank w rogu, są przy ścianie dwa takie wallrideowe quaterki z przerwą, jest taki okrągły grzybek w kształcie fali. Poza tym jest też łagodny bank/podjazd, który ma z jednej strony wallride, z drugiej nie ma nic, a po środku jest 3 metrowy murek do grindowania, oraz zwykły drewniamy murek i rurka.

Wiktor: To pewnie nie koniec i planujecie coś więcej?

Boniek: Dokładnie, w planach mamy jeszcze funbox, taką połówkę jakby wulkanu, jeszcze jeden bank i quater, oraz platormę do manuali. Mam też plany zagospodarowania drugiego piętra, na którym chciałbym żeby powstał m.in. bowl.

Wiktor: A jakie są pomysły na animowanie czasu w tym miejscu, chodzi mi o jakieś imprezy, zawody czy inne wydarzenia?

Boniek: Niedawno był Gambling, czyli pierwsze nieoficjalne zawody w 1st Floor, a za jakieś 2-3 tygodnie chcemy zrobić jakąś taką dużą imprezę oficjalnie otwierającą tą miejscówkę. Do tego czasu planujemy wybudować jeszcze kilka konkretnych przeszkód, zainstalować oświetlenie metahalogenowe, pomalować całą halę na biało żeby było jaśniej. Na pewno będziemy robić projekcje filmów, a w bocznych pomieszczeniach będą mogły się spotykać osoby z różnych grup i stowarzyszeń, które mają jakieś deskorolkowe inicjatywy. Jest też taki plan, żeby raz w tygodniu robić wieczór dla gości, którzy kiedyś jeździli i znów chcieliby się poodpychać bo okazało się, że w Lublinie jest wiele takich osób. Poza tym mamy mnóstwo innych pomysłów także dla najmłodszych.

Wiktor: Powiedz jeszcze jak na codzień wygląda i jak będzie wyglądało w przyszłości funkcjonowanie tego miejsca.

Boniek: Teraz są ferie w tej części Polski i skatepark będzie czynny codziennie od 11 do 16 bo później się robi ciemno a mamy chwilowy brak prądu. Za ok tydzień będzie zainstalowane oświetlenie także ten czas się wydłuży. Po feriach park będzie funkcjonował 4-5 razy w tygodniu, w tym na pewno w weekendy i w godzinach bardziej popołudniowo wieczornych. Jest regulamin (m.in.: NO WAX!) i zawsze będzie opiekun odpowiedzialny za porządek.

Wiktor: No właśnie a skąd bierzecie prąd?

Boniek: Mamy akurat takie szczęście, że właściciel budynku pan Jacek Woźniak ma siedzibę zaraz za płotem i prowadzi sieć hurtowni sprzętu elektrycznego El-Max. On nam podciągnął tam prąd, zamontował licznik i normalnie się rozliczamy ze zużycia.

Wiktor: Zastanawiam się jeszcze jak rozwiązaliście też kwestie bezpieczeństwa? Jak dogadaliście z właścicielem sprawę odpowiedzialności za ewentualne roszczenia np. rodziców, których dzieciak się rozsypie na jakiejś przeszkodzie. Macie na te urządzenia odpowiednie atesty, czy jest wogóle coś takiego?

Boniek: Nie ma czegoś takiego jak atest na przeszkody i jest to taki wymysł stowarzyszenia z Warszawy, które na tym zbija kasę. Atest jest na materiały, tak jak w tym przypadku na śrubki, drewno etc.

Wiktor: Czyli nie ma czegoś takiego jak atest na przeszkody deskorolkowe?

Boniek: W prawie nie ma, i jak ktoś daje sobie wkręcić że jest, to po prostu wydaje pięniądze na darmo. Gdyby doszło do jakiegoś wypadku, i jakiś biegły sądowy by to sprawdzał, to taki atest nie ma żadnego podparcia prawnego. To jest czysta emocja urzędników, którzy wolą mieć więcej papierów niż mniej. Jest natomiast coś takiego w obowiązującym nas prawie europejskim jak norma dotycząca przeszkód w skateparku, która jednak nie dotyczy skateparków zadaszonych, takich jak nasz.

Wiktor: OK, ale załóżmy że jakiś Krzyś się rozsypał jeżdżąc na 1st Floor i po powrocie do domu jego mama jest zła i szuka winnych. Kto zatem bierze sprawę na klatę?

Boniek: W takim wypadku oczywiście odpowiedzialny jest właściciel budynku w którym znajduje się skatepark. Jednak ten właściciel zabezpiecza się i do umowy zostaje dołączony regulamin, który w jednym z pierwszych punktów mówi, że w skateparku przebywa się na własną odpowiedzialność. Wejście na teren 1st Floor jest równoznaczne z akceptacją regulaminu.

Wiktor: No to powiem Ci, że ten pan Woźniak to ma naprawdę dużo dobrej woli, bo nie jestem pewien czy w świetle prawa taki układ go w pełni chroni.

Boniek: Polskie prawo jest takie, że można je interpretować na wiele sposobów. W zasadzie wszystko jest zależne od dobrej woli w interpretowaniu przepisów. Natomiast przy porozumieniu z właścicielem ze strony użytkowników skateparku ktoś musiał na siebie wziąść to wszystko, no i chyba klasycznie już, byłem to ja. Zależało mi, żeby powstało to miejsce do jazdy, ale z drugiej strony byle czego bym nie podpisywał. Dlatego też bardzo wszystkich uczulam na porządek tam. Nie ma opcji na jakiś znajomków wbijających na dziko, imprezki po godzinach itp. Nie lubię przepisów, ale żeby to miejsce normalnie funkcjonowało to muszą być jakieś podstawowe zasady, których trzeba bezwzględnie przestrzegać.

Wiktor: Bardzo Ci dziękuję za rozmowę i jeszcze raz gratuluję Tobie i wszystkim którzy się przyczynili do ogarnięcia takiego miejsca do jazdy w Lublinie!

Boniek: No ja dziękuję za zainteresowanie tematem i myślę że chyba wszyscy z 1st Floor też są wdzięczni za to moralne wsparcie naszej inicjatywy.

 

Jak sami widzicie, to zachęcać do wybrania się w jakiś weekend do Lublina chyba nie muszę, zwłaszcza że tak na prawdę ilość dni wszystkich tego typu zajawkowych miejsc jest policzona. Dla zrobienia smaczku dodam, że podobno gładkość betonu zaskoczyła wszystkich:)

Regulamin 1st Floor:

rozmowę przeprowadził: Wiktor Stasica

foto: Boniek Falicki

 

Published in Wywiady

Comments are closed.